Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
82
BLOG

Wulkan w poczekalni

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Polityka Obserwuj notkę 12

W przedsionku Unii Europejskiej czekają trzej oficjalni kandydaci: Chorwacja, Macedonia - zwana FYROM (the former Yugoslav Republic of Macedonia) oraz Turcja. Do tej grupy, bez kolejki, ale za to z "fajewerkami", chce się też ostatnio dostać Islandia.

Jak się sprawy mają:
Chorwacja zakończyła już połowę negocjacyjnych rozdziałów z UE i najprawdopodobniej dołączy do Wspólnoty w 2012 r.
FYROM jeszcze musi trochę poczekać, gdyż poza kwestiami prawnymi i gospodarczymi, ciągle pozostaje nierozstrzygnięta sprawa oficjalnej nazwy tego państwa (na "samą" Macedonię nie zgadza się Grecja, mająca u siebie historyczną prowincję o tej samej nazwie).
Turcja, której po 25 latach oczekiwania przyznano (w 2005 r.) status oficjalnego kandydata, jak na razie nie ma żadnej, nawet hipotetycznej daty wstąpienia. Na marginesie dodam, że status oficjalnego kandydata pozwala jednak Turcji na korzystanie ze środków przedakcesyjnych UE.
I ostatnio, całkiem niespodzianie, do kolejki dołączyła Islandia, która złożyła wniosek o członkostwo w UE w lipcu 2009 r. i, już po pół roku (24 lutego br.), otrzymała zielone światło do negocjacji.

320-tysięczną Islandię, którą "promował" ostatnio niejaki Eyafjoll..., dopadła wcześniej głęboka zapaść gospodarcza. W konsekwencji wzrosły bezrobocie, podatki i bariery dla kredytobiorców. Narodowa waluta (krona) straciła 50% wartości, a w raportach agencji ratingowych Islandia poleciała z hukiem na doły list. Ktoś dowcipny wystawił kraj na Allegro...

Obiektywnie patrząc, Islandia właściwie jest już w UE. Należy do strefy Schengen, przyjęła dużą część dorobku prawnego UE (acquis communautaire), spełnia kryteria kopenhaskie dotyczące demokracji i gospodarki wolnorynkowej. Akcesja do UE ma jej jednak pomóc "postawić na nogi" system bankowy, którego symbolem upadku stał się Icesave - winien 3,8 mld euro klientom w Wielkiej Brytanii i Holandii.

6 marca br. odbyło się pierwsze w historii Islandii referendum. Obywatele decydowali w nim o... spłacie długów!

93% uczestników nie podobał się plan spłaty gigantycznego zadłużenia (stanowiącego 40% PKB Islandii) i powiedzieli NIE. Jak można sobie wyobrazić, Wielka Brytania i Holandia nie były zadowolone z wyników referendum i teraz zapewne będą blokować rozmowy akcesyjne z Islandią.

To nie jedyny problem Islandii, mimo oficjalnie złożonego przez rząd wniosku o akcesję do UE, w sondażach, jeszcze przed "akcją" z Eyafjoll - tylko 30% jej obywateli było ZA. Społeczeństwo nie wierzy w dobre warunki członkostwa, bo skoro politycy nie poradzili sobie z megakryzysem i rozmowami nt. spłaty zadłużenia, to jak poradzą sobie w trudnych negocjacjach z UE? A przecież, domagający się spłaty długów, Brytyjczycy i Holendrzy nie mają litości dla małego państwa, pogrążonego w kryzysie...

W Unię wierzą tylko rządzący socjaliści, przeciw są Partia Niepodległości oraz współrządzący Zieloni.

Islandia może mieć wiele do stracenia w kontekście akcesji do UE. Wejście do Wspólnoty oznaczałoby przymus dostosowania się do kwot połowowych. Restrykcyjna unijna polityka rybołówstwa może zatem uderzyć w główną gałąź eksportu Islandii.
 
Mimo tych przeszkód, dziś Islandia jest bliżej UE niż Macedonii czy Turcji. Mówi się, że jej akcesja mogłaby nastąpić już w 2013 r., o ile:
- negocjacje przebiegłyby sprawnie,
- obywatele w referendum wyraziliby dlań swoją aprobatę...

Pył z islandzkiego wulkanu powoli opada, ale temperatura polityczna na wyspie stale rośnie.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego w Strasburgu,
Lidia Geringer de Oedenberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka