Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
494
BLOG

Za dużo Polaków u władzy w UE

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Polityka Obserwuj notkę 1

Europejska dyplomacja (czyli Służba Działań Zewnętrznych EEAS) jest o krok od rozpoczęcia działalności. Brakuje tylko kilku zapisów, które jutro zostaną poddane w Parlamencie pod głosowanie. Korekta budżetu i regulaminu pracowniczego wzbudza jednak ogromne emocje.

Zaczęło się od zwołania nadzwyczajnego (wczorajszego) posiedzenia Komisji Prawnej (w której zasiadam), po czym zastosowano tryb błyskawicznej debaty, która miała miejsce dzisiaj, a już jutro odbędą się głosowania. Zwykle cała ta procedura zajmuje przynajmniej miesiąc, dając jeszcze czas na dodatkowe negocjacje i złożenie ostatecznych poprawek do dokumentu.Tym razem widać uznano, że zasady zatrudniania niezależnych eurodyplomatów przy zachowaniu "równowagi geograficznej oraz płci", czyli odpowiedzialna i wyważona rekrutacja - wymaga takiego tempa.

Jak się sprawy mają jeśli chodzi o polskie szanse w nowotworzonych służbach?

Obecny udział Polski w obsadzie stanowisk w dyrekcji Komisji Europejskiej odpowiedzialnej za stosunki zewnętrzne UE wynosi ...2%.

Zaś w pierwszej rundzie nominacji ambasadorów unijnej dyplomacji EEAS, budowanej przez Catherine Ashton, Polska otrzymała stanowiska kierowników dwóch placówek UE - w Jordanii i w Korei Południowej. Niewiele wskazuje na to, by w kolejnych rundach nominacji jeden ze wschodnich odcinków (Białoruś, Ukraina, Gruzja czy Rosja) - priorytetowych dla Warszawy - miał przypaść naszemu dyplomacie.

Mimo wyżej wymienionych faktów, w Brukseli uważa się, że nastąpiła już niemal "inwazja" Polaków. Oto Polska "ma": przewodniczącego Parlamentu Europejskiego (Jerzy Buzek), komisarza ds. budżetu (Janusz Lewandowski), sprawozdawcę w Komisji Budżetowej ds. budżetu UE na 2011 r. (Sidonia Jędrzejewska), a w perspektywie - prezydencję UE w drugiej połowie 2011 r. i szefostwo Rady UE.

Wniosek formułowany przez niektórych europejskich polityków?

Polska jest chwilowo nadreprezentowana we Wspólnocie i niepotrzebnie przy EEAS pozwala narodowym kompleksom wychodzić na wierzch.
Między innymi z tych powodów podczas jutrzejszego głosowania na sesji plenarnej ( podobnie jak i poniedziałkowego w Komisji Prawnej) nad dokumentem zmieniającym Regulamin pracowniczy urzędników Wspólnot Europejskich i warunki zatrudnienia innych pracowników Wspólnot Europejskich - autorstwa mojego frakcyjnego kolegi Bernharda Rapkaya - będę głosowała przeciw własnej grupie politycznej. "Równowaga geograficzna" w EEAS w celu ograniczenia dysproporcji między "starymi" a "nowymi" państwami UE w obsadzie stanowisk jest moim zdaniem niedoprecyzowana.

Głosowanie raportu Rapkaya można uznać za kolejną odsłonę politycznej rywalizacji "starych" i "nowych" państw członkowskich UE. Ta pierwsza grupa argumentowała w ostatnich tygodniach, że tworzona właśnie dyplomacja UE powinna rekrutować "najlepszych z najlepszych" i opierać się jedynie na kryteriach wiedzy i doświadczenia kandydatów ("merit only"), odrzucając rozdział wg kwot i zasadę "równowagi geograficznej", które rzekomo doprowadziłyby do nacjonalizacji Służby.

Z kolei "nowe" państwa, w tym Polska, stanęły na stanowisku, że - mimo upływu 6 lat od akcesji - 10 nowych krajów nadal jest silnie niedoreprezentowanych w unijnych strukturach, a dalsze odwlekanie zmian grozi deficytem wspólnotowego charakteru takich inicjatyw, jak EEAS. Z niezadowoleniem przyjęto też propozycję "starej piętnastki", by pierwsze korekty w obsadzie unijnej dyplomacji przeprowadzono dopiero za 10 lat, tj. w 2020 r.

Budowa unijnej dyplomacji to delikatna, skomplikowana materia i obie strony mają pod ręką mocne argumenty; zwolennicy raportu Rapkaya chcieliby go już uchwalić i dać Catherine Ashton prawdziwą szansę na wykazanie dyplomatycznych umiejętności. W przypadku odrzucenia raportu wróciłby on do Komisji, a termin uruchomienia EEAS (1 grudnia br.- stąd ten pospiech) przestałby być realny, co wpłynęłoby negatywnie na całą UE. Nie można też zapominać o niezbitych racjach krajów nowej dwunastki, która rozumuje na zasadzie:, "jeśli znów powołamy niedoskonałą instytucję z symbolicznym udziałem naszych przedstawicieli, jaka będzie legitymacja Służby w naszych państwach?". System awansu w unijnych strukturach jest bardzo wolny i np. zanim Polak dotrze - szczebelek po szczebelku - do odpowiedzialnego stanowiska w Komisji Europejskiej, może minąć ok. 20 lat.

W 25-osobowej Komisji Prawnej, poprawka "geograficzna" w poniedziałek upadła, raport zaś, mimo mojego sprzeciwu i 7 innych eurodeputowanych, głównie z nowych państw członkowskich - przeszedł. Jutro kolejna próba sił, tym razem w głosowaniach na sesji plenarnej. Mało optymistycznie patrzę na rezultat kolejnego głosowania, skoro nawet poseł Saryusz-Wolski, inicjator "geograficznego zamieszania" uznał, że nie wie czy odrzucać raport czy nie. Ja jednak nie znalazłam powodów by zmieniać swoje poniedziałkowe zdanie i zagłosuję przeciw. Trzeba walczyć do końca.

Z pozdrowieniami ze Strasburga,
Lidia Geringer de Oedenberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka