Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
526
BLOG

Szwy polskiej prezydencji

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Polityka Obserwuj notkę 1

W Brukseli urzędowy optymizm premiera Donalda Tuska i pełnomocnika rządu ds. polskiej prezydencji w UE Mikołaja Dowgielewicza nie ma takiej siły rażenia, jak na sejmowej trybunie, czy w telewizyjnych salonach. Było już wiele prezydencji, są ustalone wzorce i precyzyjne metody porównań. Także duża część polskich eurodeputowanych pracuje już w Parlamencie od ponad 6 lat, zatem miała sposobność obserwować z bliska aż 12 różnych prezydencji, dostrzegając zarówno czeskie błędy, jak i Francję-elegancję państw sprawujących przewodnictwo w Unii Europejskiej.

Z czystego obowiązku należy odnotować, iż na 161 dni* przed polskim debiutem w przygotowaniach widać kilka (niepokojących) szwów... Na razie nie wszyscy je dostrzegają - w szczególności z perspektywy Warszawy - ale chyba żaden odpowiedzialny polityk w Polsce nie chce, aby sklecone naprędce "fastrygi" nagle puściły w najmniej stosownym momencie np. 1 lipca 2011 r., gdy Polska w błysku fleszy uroczyście wkroczy na czerwony dywan (byle nie na ten węgierski http://euobserver.com/9/31629), by przejąć stery Unii.

Na jakie elementy premier Tusk i minister Dowgielewicz powinni zwrócić uwagę w nadchodzących miesiącach?

W pierwszej kolejności na mnogość, wtórność i fantastykę priorytetówpolskiej prezydencji.
Mnogość. Jeszcze dwa lata temu jako priorytety wymieniano w Warszawie przede wszystkim Partnerstwo Wschodnie i bezpieczeństwo energetyczne, dziś zrobiła się z tego pokaźna, acz niespójna lista na czele z:
-rozwojem wspólnej polityki obronnej,
-negocjacjami 7-letniej perspektywy finansowej 2014-2020,
-wzmocnieniem rynku wewnętrznego,
-walką z bezrobociem,
-wykorzystaniem kapitału intelektualnego Europy,
-walką z kryzysem w strefie euro.
Co z tego uda się Polsce osiągnąć w podczas 6- miesięcznej prezydencji, na którą po odliczeniu wakacji - będzie praktycznie 3 i pół miesiąca?

Wtórność. Oprócz Partnerstwa Wschodniego Polska nie przedstawiła żadnego autorskiego pomysłu, a wszystkie wymienione idee to kalki z programów pisanych przez innych unijnych przywódców, jako długofalowe priorytety UE, zresztą powtarzane jak mantra przy każdej możliwej okazji przez Przewodniczącego Komisji Europejskiej -José Manuela Barroso. Co więcej, Partnerstwa Wschodniego też właściwie nie wymyślono na potrzeby naszej prezydencji, czyli inicjatywa jest już znana jako relatywnie "stara". Gdzie nasza kreatywnosć?

Fantastyka. Gdyby Polska rzeczywiście zrealizowała choćby część priorytetów z powyżej wymienionej listy, mogłaby liczyć nie tylko na osobny rozdział w podręcznikach o europejskiej integracji, lecz jako eurocudotwórca prawdopodobnie otrzymałaby zbiorczo stanowiska szefa Komisji Europejskiej, przewodniczącego Rady Europejskiej, a i Jerzy Buzek mógłby pewnie przewodniczyć Parlamentowi Europejskiemu kolejne dwa i pół roku. Innymi słowy, każdy z wymienionych priorytetów to, nie przymierzając, kobyła sama w sobie, projekt bez szans na szybką finalizację w ciągu 6 -ciu a de facto 3 i pół miesięcy. Gdzie są cele możliwe do zrealizowania?

No i budżet. 430 mln zł, jakimi dysponuje polski rząd, to próba bicia rekordu na najtańszą prezydencję w UE. A tanio to nie znaczy zawsze dobrze...

W tej sytuacji władze powinny wybrać 1-2 postulaty i przerzucić na unijny front potężne siły i środki. Tym bardziej, że do lipca w Brukseli urodzą się pewnie jeszcze nowe wyzwania, tak jak Belgom i Węgrom "urodziła się" kwestia Romów.

Po wtóre, Ministerstwo Spraw Zagranicznych do dziś nie rozstrzygnęło istotnych przetargówi nie zakończyło rekrutacji tymczasowych pracowników. W kolejce do wyłonienia czekają np. organizatorzy 9 międzynarodowych imprez oraz specjaliści z zakresu budżetu i logistyki. Zakładając, że wyniki przetargów moga zostać oprotestowane, organizatorzy będą mieli zaledwie 2-3 miesiące na przygotowanie arcyważnych wydarzeń, pracownicy zaś - na wdrożenie się do istniejących zespołów.

Po trzecie, wciąż nie wiadomo, w jakich lokalowych warunkach przyjdzie pracować "zbrojnemu ramieniu" polskiej prezydencji(mózgiem pozostaje MSZ), czyli Stałemu Przedstawicielstwu RP przy UE. Wkrótce 200-osobowy zespół ma przeprowadzić się do nowej, większej siedziby nieopodal ronda Schumana (rzut kamieniem od najważniejszych unijnych instytucji), ale budynek jest jeszcze ciągle w budowie.. Termin oddania siedziby do użytku przesunięto właśnie z marca na kwiecień. Gdyby doszło do następnego opóźnienia, nawet o miesiąc, czasu na przeprowadzkę będzie naprawdę bardzo mało, a trudno przypuszczać, by np. infrastruktura telekomunikacyjna czy bezpieczeństwo danych funkcjonowały należycie już od pierwszego dnia. W najbardziej pesymistycznym scenariuszu, gdyby Przedstawicielstwo pozostało w starym budynku (już teraz "pękającym w szwach") dla kolejnych 300 osób należałoby chyba postawić namioty na wypielęgnowanym trawniku lub też zagospodarować kort tenisowy...

W sferze planów pozostaje także polityczny "pakt o nieagresji" na czas prezydencji. Do takiego rozwiązania uciekli się skutecznie Słoweńcy i Hiszpanie, kolejno w 2008 r. i w 2010 r. Niemniej trzeba pamiętać, iż ani Lublana, ani Madryt nie organizowali wyborów parlamentarnych w okresie swojego przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej. Również temperatura politycznego sporu w Polsce wydaje się znacznie wyższa i można zaryzykować tezę, że najgłośniejsza partia opozycyjna - PiS - nie zakopie jednak wojennego topora nawet na rzecz pomyślnej współpracy z UE, do której uśmiecha się wtedy, gdy czegoś potrzebuje - np. międzynarodowego śledztwa ws. Smoleńska.
 

Myślę, że wszystkim nam powinno zależeć, by pierwsza polska prezydencja okazała się sukcesem. Polska lewica, mająca ogromne zasługi we wprowadzaniu naszej ojczyzny do UE - w negocjacjach, pomyślnym referendum i podpisaniu traktatu akcesyjnego (w latach 2001-2004) na pewno jest gotowa do takiej współpracy. Myślę, że jako obywatele - wszyscy już dostrzegamy jak wielką pomoc zaoferowała nam europejska rodzina. Tak silnego wsparcia nie otrzymał jak dotąd żaden inny kraj...
W ubiegłym tygodniu minister Dowgielewicz poprosił nas - europosłów z frakcji Socjalistów i Demokratów o spotkanie na temat przyszłej polskiej prezydencji. Rozmowy przebiegły w konstruktywnej atmosferze. Myślę, że to krok w dobrym kierunku. Zależy nam, by pokazać co Polak (w Unii) naprawdę potrafi, nawet jeśli górnolotne plany są pośpiesznie szyte i na ostatnią chwilę.

Lidia Geringer de Oedenberg

* licznik znajduje się na stronie www.lgeringer.pl

PS.Zachęcam do wzięcia udziału w konkursie na obywatelski plakat polskiej prezydencji. Szczegóły - http://lgeringer.pl/ntpp.htm

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka