Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
640
BLOG

Dostęp do ucha Ashton to mało

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Polityka Obserwuj notkę 18

Przyglądając się osiągnięciom Rządu RP względem nowotworzonej eurodyplomacji, na razie w oczy rzuca się ich… brak.

Mimo nominacji dla Macieja Popowskiego, który z początkiem 2011 r. zamienił fotel szefa gabinetu Przewodniczącego PE Jerzego Buzka na administracyjne biurko jednego z zastępców sekretarza generalnego Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ), Polsce trudno pochwalić się sukcesami w rywalizacji o wpływy w unijnej dyplomacji.

Do tej pory szefowa Służby, Brytyjka Catherine Ashton, obsadziła 26 z 31 kierowniczych stanowisk w brukselskiej centrali ESDZ.: 6 stanowisk przypadło Wielkiej Brytanii, po 3 - Francji, Niemcom i Hiszpanii, po 2 - Włochom, Holandii i Szwecji, zaś tylko po 1 - Finlandii, Słowacji, Irlandii, Rumunii oraz Polsce.

Rząd RP, najwyraźniej zadowoliwszy się nominacją dla p.Popowskiego, odpuścił sobie walkę o 1-2 dodatkowe posady leżące w naszym zasięgu (a Hiszpanii - porównywanej często z Polską - to się udało). Co gorsza, jako duży kraj Unii daliśmy się znowu zmarginalizować. W konsekwencji "nowe" kraje będzie reprezentowało tylko 3 urzędników, podczas gdy "starą Piętnastkę" - 23. Układ sił w ESDZ jest oczywisty, jeśli spojrzeć na pokaźne zdobycze Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec, które zgarnęły prawie 50% puli (12 z 26 kierowniczych stanowisk).

Szczególne powody do zadowolenia może mieć Wielka Brytania, nazywana już w Brukseli wielką zwyciężczynią tego rozdania. Spora liczba nominacji (6) wydaje się nie być bez związku z narodowością Lady Ashton. Londyn może otwierać szampana także z innej przyczyny; w ręce Brytyjczyków trafiły strategiczne posady, m.in.: dyrektora ds. operacyjnych (David O'Sullivan), doradcy umocowanego bezpośrednio przy Ashton (Robert Cooper) czy szefa działu zasobów ludzkich (Patrick Child). Jak zauważa francuski korespondent i bloger Jean Quatremer, w tych warunkach trudno będzie przebić się nawet sekretarzowi generalnemu Służby, Francuzowi Pierre'owi Vimont, nie mówiąc już o jego zastępcach: Heldze Schmid i Macieju Popowskim. Tajemnicą poliszynela jest, że kandydatura Vimont - uznawanego za jednego z najlepszych europejskich dyplomatów - została narzucona Ashton przez państwa członkowskie. Ergo, pozycję Vimont trzeba było zrównoważyć... licznymi zastępcami i doradcami Ashton.

Oczywiście, nie należy bagatelizować wartości polskiej nominacji. Dla Warszawy nawet pośredni dostęp do ucha Lady Ashton to rzecz nie do przecenienia i zasób być może cenniejszy niż np. zwierzchnictwa nad poślednimi departamentami (choć niektórzy dyplomaci są pewnie odmiennego zdania). Ponadto ważna jest nie tylko obsada centrali ESDZ w Brukseli, lecz także podział ról w sieci 150 ambasad UE, rozsianych po całym świecie. Tutaj Polska ma (na razie tylko) 2 ambasadorskie nominacje : w Jordanii, gdzie placówką UE będzie kierowała ambasador Joanna Wronecka, i w Korei Południowej, za którą z ramienia Unii odpowiedzialny będzie ambasador Tomasz Kozłowski.

W szerszej perspektywie ciężko jednak zatrzeć wrażenie, że Polska nie wyciąga wniosków z wewnętrznych przepychanek w UE i wciąż gra w drugiej lidze. Trzy nominacje dla polskich urzędników w eurodyplomacji, same w sobie, nie świadczą źle o ambicjach gabinetu Donalda Tuska, lecz gdy wpisze się je w instytucjonalny pejzaż Unii, bledną w porównaniu z osiągnięciami pozostałych państw, które niepowodzenie w jednym rozdaniu potrafią przekuć w sukces w następnym. Dobrym przykładem są nasi zachodni sąsiedzi, którzy na początku trochę przespali rozgrywkę w ESDZ, ale odciskają piętno gdzie indziej. Choćby w Komisji Europejskiej, gdzie szefem gabinetu Jose Manuela Barroso jest Johannes Laitenberger czy w Parlamencie Europejskim, gdzie do niedawna rządził Hans-Gert Pottering, a lada moment stery obejmie Martin Schulz, zaś funkcję sekretarza generalnego od 2009 r. sprawuje Klaus Welle.

Rozsądnym posunięciem ze strony polskiego rządu byłoby regularne przypominanie europejskim partnerom o "geograficznych" parytetach, przy jednoczesnym promowaniu konkretnych kandydatów na wysokie urzędy. Okazji po temu nie zabraknie; w okresie gospodarczych zawirowań i unijnych szczytów premier Tusk potrafi spotkać się z przewodniczącym Barroso kilka razy w tygodniu. Tymczasowe sukcesy Polski, jak 2,5-letnia kadencja przewodniczącego PE dla Jerzego Buzka, nie powinny przesłaniać nam wspomnianego, instytucjonalnego pejzażu UE, kreowanego obecnie na wiele lat.

Jak dotychczas, po 7 latach członkostwa, Polskę na wysokich urzędniczych unijnych szczeblach widać jedynie dzięki dwóm jasnym punktom:
- w Komisji Europejskiej - jednym z 36 dyrektorów jest Jan Truszczyński,
- w sekretariacie Rady Unii Europejskiej dyrektoruje Jarosław Pietras.

Stać nas na więcej…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg

PS Strukturę centrali ESDZ w Brukseli można przeanalizować na własną rękę:
http://eeas.europa.eu/background/docs/eeas_prov_organisation_en.pdf

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka