Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
444
BLOG

Napad w Parlamencie - odsłona III

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Polityka Obserwuj notkę 7

Jeśli dwie osoby zadają sobie trud rozpracowania skomplikowanej infrastruktury kompleksu budynków Parlamentu Europejskiego w Brukseli, (w którym pracuje 10 tys. osób) i napada na malutki 2-osobowy urząd pocztowy, gdzie w kasie zwykle bywa kilkaset euro - można się zastanowić, o co naprawdę chodziło?

Jest piątek 4 lutego 2011 r., Parlament Europejski w Brukseli, godziny wczesno popołudniowe. Posłowie są już w samolotach, a urzędnicy na lunchu. Dwaj mężczyźni wchodzą do budynku przez boczne wejście dla prasy. Mają identyfikatory, więc ochroniarz - stojący przy bramce - nie interweniuje. W ciągu następnych kilkunastu minut mężczyźni docierają do punktu pocztowego ulokowanego na parterze w innym budynku (części ASP), znacznie oddalonym od wejścia dla prasy. Poruszają się bardzo pewnie (budynki Parlamentu to dla niewtajemniczonych prawdziwy labirynt) - co zarejestrowały liczne kamery PE (w całym kompleksie jest ich 1000). Zmierzający na pocztę "goście" najwyraźniej wiedzą jednak jak przejść obok kamer, by te nie uchwyciły ich twarzy. Napad trwa minutę czy dwie, po czym mężczyźni spokojnym krokiem opuszczają PE tą samą trasą. Tuż po ich wyjściu, zaalarmowane służby na kilkadziesiąt minut zamykają wszystkie wyjścia z budynku, co nie pozwala m.in. i moim asystentom iść spokojnie do domu.
 
Na przestrzeni ostatnich dwóch lat były już trzy napady w Parlamencie - średnia prezentuje się więc imponująco i powoli kończą się miejsca, które można by jeszcze tu obrabować. Łupem padł już bank, kasy w stołówce i teraz poczta. Został jeszcze fryzjer, pralnia i koisk.

W przypadku poprzednich dwóch napadów - sprawców nie ujęto, prawdopodobieństwo znalezienia pocztowych rabusiów też nie wygląda dobrze. Za to zaostrzono reżim wejść i wyjść z budynków, co wszystkim upoważnionym do przebywania w PE dotkliwie utrudnia życie. Zastanawiając się, jak zdesperowani musieli być napastnicy, by ryzykować wolność dla wyjątkowo skromnej sumy, dochodzę do wniosku, że może wiedzieli, iż niczego nie ryzykują, albo potraktowali to jako specyficzną zabawę. Tylko wtedy film z napadu pewnie krążyłby już po Internecie.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,

Lidia Geringer de Oedenberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka