Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
826
BLOG

Rewolucja frytkowa

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Polityka Obserwuj notkę 16

Okazuje się, że spór między Flamandami i Walonami jest głębszy niż podziały religijno-etniczne w Iraku. Dzisiaj, 17 lutego 2011 r. Belgia pobije rekord świata w liczbie dni bez zaprzysiężonego rządu - 297. Poprzedni rekord należał właśnie do Iraku.

Co ciekawe, kryzys polityczny w Belgii nie przenosi się na inne obszary, takie jak gospodarka czy aktywność w UE. Belgowie zaś mają dużo cierpliwości i... poczucia humoru, czego dowodem jest planowana na dzisiaj "rewolucja frytkowa" (frytki są ich narodowym przysmakiem).

O skali politycznego pata świadczy m.in. to, że redakcja głównego belgijskiego dziennika - "Le Soir" - stworzyła osobny dział zatytułowany "Kryzys polityczny". Można zaglądać do niego codziennie, niczym do "Sportu" czy "Świata". Dni bez rządu są liczone na dwa sposoby; liczbę 297 otrzymamy, uznając za pierwszy dzień kryzysu dymisję rządu Yves Leterme'a (26 kwietnia 2010 r.). Minimalnie bardziej optymistyczny rezultat przynosi drugi wariant, liczenia "bezrządu" od ostatnich wyborów parlamentarnych 13 czerwca 2010 r. - 249 dni. Tak czy inaczej, koalicji rządowej na belgijskim horyzoncie dalej nie widać, a spory językowo-kulturalne przybierają nawet na sile.

Tym niemniej instytucje państwowe wykazują nadspodziewaną odporność na te okoliczności; mimo słabej kondycji finansowej (ogromny dług publiczny), na razie Belgii udało się uniknąć pożyczki od pozostałych krajów strefy euro. O dziwo, pomyślnie przebiegła także "bezrządowa" belgijska prezydencja w UE w drugiej połowie 2010 r., oceniana nawet jako jedna z najlepszych w ostatnich latach (tak naprawdę dalej tymczasowo rządzi zdymisjonowany gabinet Yvesa Leterme'a).

Społeczeństwo także zachowuje względny spokój, tylko raz do tej pory demonstrując (23 stycznia br.- 30 tys. osób) swoje niezadowolenie. Drugi zryw odbywa się dzisiaj - "rewolucję frytkową" organizuje kilkadziesiąt organizacji studenckich, które mają dosyć dzielenia społeczeństwa przez polityków. Już sam ten fakt jest swego rodzaju chichotem historii, gdy sięgnąć pamięcią wstecz i przypomnieć sobie, że w latach 60. XX w. to właśnie uniwersytety zaczynały dzielić się na francusko- i flamandzkojęzyczne, podkreślając swoją odrębność.

Historia zatacza koło i bardzo możliwe, że środowisko akademickie znów znajdzie się w awangardzie zmian, wymuszając na politykach decyzje. Zachęcam Państwa do śledzenia serwisów informacyjnych. W programie dzisiejszej "rewolucji" m.in.: darmowe frytki, piwo, muzyka i flash mob. A wszystko to w kilku największych miastach w Belgii.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,

Lidia Geringer de Oedenberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka