Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg
2485
BLOG

Złe wieści o CO2

Lidia Geringer de Oedenberg Lidia Geringer de Oedenberg Polityka Obserwuj notkę 53

29 marca br. Komisja Europejska ogłosiła oficjalnie kontrowersyjną decyzję w sprawie „Handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych”, co oznacza niestety definitywne NIE dla postulatów złagodzenia pewnych zapisów, które od kilku miesięcy spędzały sen z powiek wielu firm, które zainwestowały w Polsce, a teraz obawiają się drastycznego wzrostu kosztów produkcji i w konsekwencji... plajty.

Tematyka związana ze zmianami klimatu nie wchodzi w zakres "merytorycznych" obowiązków Komisji Prawnej, w której pracuję w Parlamencie, do nas należy jedynie określenie właściwej podstawy prawnej konkretnej propozycji legislacyjnej, tym niemniej chciałabym przybliżyć Państwu proces wypracowywania tego typu eurodecyzji z prawnego punktu widzenia - właśnie na tym przykładzie, ponieważ uważam, że taka wiedza może nam się przydać w przyszłości.

Przypomnę, że reforma systemu emisji CO2 w Unii zaczęła się od decyzji politycznej szefów państw UE z 2008 r., kiedy Rada Europejska (szefowie naszych rządów) przyjęła zobowiązanie redukcji emisji C02 o 20% do 2020 r. Komisja Europejska podchwyciła temat i przygotowała projekty konkretnych aktów prawnych, jednym z nich jest właśnie wspomniana decyzja w sprawie tzw. systemu aukcyjnego związanego z emisją CO2 po 2013 r. Kto będzie emitował ponad przyznany limit, zapłaci ogromne kary, ale kto wyemituje mniej dwutlenku węgla niż to wynika z limitu, będzie mógł sprzedać z zyskiem na wolnym rynku swoje „oszczędności” innym. My, z naszą energetyką opartą na węglu, kwalifikujemy się niestety do płacenia ogromnych kar, w konsekwencji - za droższą o kary - energię zapłacimy niestety wszyscy, ceny wzrosną za każdy produkt, w którego cenie zawarty jest koszt prądu, transportu itd...

Wracając jednak do samej procedury, ostatnia decyzja jest aktem wykonawczym do dyrektywy 2009/29 ustanawiającej wspólnotowy system handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych. Zasady przyjmowania tego typu decyzji potocznie zwane są „komitologią”. W dużym uproszczeniu, zastosowana w tym przypadku procedura regulacji połączonej z kontrolą wygląda następująco: najpierw negocjuje się dany projekt decyzji wśród wysoko postawionych przedstawicieli administracji państw członkowskich (zwykle odpowiednich ministrów zasiadających w tzw. komitetach), następnie decyzja jest przesyłana do Parlamentu i Rady, które w ciągu trzech miesięcy mogą się jej sprzeciwić (w przypadku PE konieczna jest większość głosów, a w przypadku Rady większość kwalifikowana). Jeżeli ani PE ani Rada w terminie 3 miesięcy nie sprzeciwią się projektowi decyzji, jest ona formalnie ogłaszana przez Komisję Europejską. W przypadku decyzji o handlu uprawnieniami do emisji CO2 tak się niestety nie stało. Polscy posłowie (w tym Pani Jolanta Hibner i Pan Bogusław Sonik) podjęli w ostatnim momencie dość desperacką próbę zablokowania projektu KE - przedstawiając nowy projekt rezolucji parlamentarnej. Niestety nie uzyskał on nawet poparcia na poziomie parlamentarnej Komisji ds. Środowiska, właściwej w sprawie pakietu energetyczno-klimatycznego, tak więc nie zostanie on niestety w ogóle poddany pod głosowanie na sesji plenarnej. Szkoda, ponieważ liczyłam, że na forum plenarnym może istniałaby jeszcze jakaś nikła szansa...

Decyzja uzyskała już bowiem kilka miesięcy temu aprobatę wszystkich przedstawicieli państw UE, w tym naszego rządu. Została jednogłośnie przyjęta na posiedzeniu Komitetu ds. Zmian Klimatu UE, które odbyło się w listopadzie 2010 r., i w którym reprezentowane są wszystkie państwa członkowskie. Nasz rząd poparł tę decyzję, mam nadzieję, że wiedział co robi.

Przykład pakietu energetyczno-klimatycznego pokazuje, że w Unii decyzje są wypracowywane w sposób wieloetapowy i że jeżeli ktoś chce nadać im jakiś konkretny kształt, to musi podjąć działania lobbingowe obejmujące bardzo wiele szczebli: konkretne departamenty Komisji Europejskiej, przedstawicieli administracji krajowej oraz posłów do Parlamentu Europejskiego. Bitwa na „jedną parlamentarną rezolucję”, jak pokazuje to choćby wspomniany przykład, czy też na „jedną poprawkę” - szczególnie bez wsparcia własnego rządu, jest skazana na porażkę.

W UE konieczne jest myślenie systemowe i tego powinniśmy sobie życzyć także w kontekście nadchodzącej polskiej prezydencji.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego,
Lidia Geringer de Oedenberg

PS swoją drogą jakoś nie zauważyłam żadnej, choćby medialnej paniki związanej z nieuchronnym, nadchodzącym wzrostem cen na polskim rynku. Fakt, to będzie dopiero po 2013 r. Nie wiadomo kto będzie wtedy rządził? Tak czy inaczej, na niego/nią spadnie wina za zaakceptowane teraz podwyżki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka